Piotr Przybylski, reprezentujący w rozmowie z reporterem Głosu PSB firmę swojego syna Jędrzeja, wykonuje zawód tynkarza od dobrych 20 lat. A z budowaniem zetknął się jeszcze wcześniej. Ojciec pana Piotra był murarzem, teść też pracował w budownictwie. Pan Piotr nieraz pomagał ojcu na budowach. Obecnie, wraz z drugim synem Szymonem oraz dobrym znajomym Michałem Urbańskim, tworzy czteroosobową ekipę tynkarzy, bo kierujący nią Jędrzej, założyciel firmy Tynki Przybylscy w Wągrowcu, też zawsze gdy jest robota bierze narzędzia tynkarskie do ręki.
RYNEK W WYMIARZE LOKALNYM
Rafał Skowroński, przedstawiciel handlowy
w firmie Rajbud, będącej partnerem
Grupy PSB, twierdzi, że na placach
budowy najczęściej spotyka się właśnie
takie liczące 3–4 pracowników firmy
tynkarskie. A nawet mniejsze – dwuosobowe,
właściciel plus jeden pracownik.
Rajbud dysponuje oddziałami w Wągrowcu
i w Obornikach Wielkopolskich
i zapewnia stałe dostawy materiałów budowlanych
niezbędnych m.in. kilkunastu
firmom o profilu zbliżonym do firmy
Tynki. – Każda średnio odbiera w tygodniu
z hurtowni Rajbudu kilka-kilkanaście
palet różnych wyrobów chemii budowlanej.
Kiedy jest szef i 2 pracowników
tynkują domek jednorodzinny w tydzień,
a jak większy to w półtora. Firma dwuosobowa
potrzebuje na wykonanie takiej
roboty 2 tygodnie.
Pan Rafał zna budowlany fach równie
dobrze jak wielu profesjonalnych tynkarzy.
Mówi – mój ojciec pracował w PBRolach
jako kierownik budowy. Często zabierał
mnie ze sobą do pracy.
Przedstawiciel handlowy Rajbudu
współpracuje z firmami tynkarskimi od
wielu lat. Dzieli je tak – są tynkarze-
-murarze. Są tynkarze, którzy murarką
się nie zajmują, ale „podwieszają” się pod
murarzy, z ich polecenia trafiają na plac
budowy i w kolejnym etapie realizacji
inwestycji wykonują swoją robotę. Większe
firmy tynkarskie zdobywają zlecenia
samodzielnie, często od deweloperów, czy
generalnych wykonawców dużych obiektów
– budynków mieszkalnych na osiedlach,
czy pawilonów handlowych. Wszyscy
najczęściej zdobywają zlecenia pocztą
pantoflową. Tynkarze nie muszą ogłaszać
się w Internecie.
Pan Rafał dodaje, że stawki za roboty
tynkarskie są coraz wyższe. A jeśli chodzi
o materiał?…W Wielkopolsce maleje zużycie
tynków gipsowych, a rośnie cementowo-
wapiennych, zwłaszcza drobnoziarnistych.
A w grupie tynków gipsowych,
przy ogólnym spadku ich stosowania, rośnie
zużycie tynków gipsowych twardych.
ŚCIANA MUSI DOJRZEĆ
Firma Tynki wpisuje się dokładnie
w charakterystykę rynku zaprezentowaną
przez Rafała Skowrońskiego. W ocenie
Piotra Przybylskiego Tynki zaliczają
się do nie najmniejszych ekip. – Najczęściej
przyjmujemy zlecenia od poważnych
deweloperów i generalnych wykonawców.
W przetargach nie bierzemy udziału.
Działamy w Wielkopolsce, ale też w województwie
Kujawsko-Pomorskim i Pomorskim,
niekiedy na Dolnym Śląsku, na
Mazowszu. Najwięcej zleceń mamy od
dużych i bardzo dużych firm z Poznania.
Zawodowe doświadczenie oraz potencjał
urządzeń, narzędzi, innego sprzętu i zestaw
pojazdów transportowych pozwalają
nam współpracować z największymi
inwestorami. Ja nie znam firm tynkarskich,
które zatrudniałyby powyżej 10
fachowców.
W hurtowni Rajbud, gdzie kupujemy na
pewno więcej niż 90% zużywanych przez
Tynki wyrobów, wszystko można załatwić
na telefon. Z Rajbudu mamy grunty, narożniki
(stalowe i aluminiowe), listwy i listewki
przyokienne, siatki tynkarskie, gips,
cement i wapno, folie tynkarskie i malarskie,
taśmy ochronne. Kupujemy też różne
niezbędne narzędzia: łaty, kielnie, szpachle,
packi, poziomice, heble i szufelki do robienia
narożników, szwamy – czyli gąbki
do mycia ścian, drabiny. Lista wyrobów ze
stałej oferty Rajbudu jest długa. Wszystkiego
nie wymienię.
Wydajność pracy ekipy tynkarzy zależy
przede wszystkim od tego na jakim
obiekcie pracuje. Inna jest, gdy w domku
jednorodzinnym, gdzie najczęściej
kładzie się 200–600 m2 tynków, a inna
w budynku mieszkalnym, mającym
np. 4–7 tys. m2 do tynkowania. – Tynkowanie
to zajęcie bardzo ciężkie. W ciągu
dnia tynkarz może przepracować efektywnie
7 godzin. Pozostały czas w pracy to
czekanie aż ściana dojrzeje. Weźmy blok
mieszkalny. Zaczynamy od zabezpieczenia
otworów okiennych – oklejamy je taśmami.
W dużym budynku może to zająć nawet
cały dzień. Potem zabezpieczamy narożniki
nierdzewnymi profilami ochronnymi.
Następnie ściany gruntujemy. A potem
możemy przez kilka dni systematycznie
tynkować. Agregat tynkarski włączamy
o 6 lub 6:30 rano i wyłączamy dopiero
o 15-tej. Pryskamy ścianę, czy sufit zaprawą
tynkarską. Zgodnie z normą do 2 cm
na ścianie i do 1,5 cm na suficie. Potem
mamy pierwszą łatę. To najważniejsza
czynność wykonywana dużą łatą typu H,
od niej zależy ile materiału się zużyje i jak
sprawnie przebiegną kolejne czynności.
Następnie, po związaniu zaprawy, wyrównujemy
nierówności łatą trapezową.
Kolejna czynność to zacieranie nałożonej
warstwy. Po osiągnięciu odpowiedniej
wilgotności ściany są gotowe do szpachlowania
bądź malowania, ale trzeba zawsze
pamiętać o pielęgnacji pomieszczeń, po
naszej robocie muszą być wietrzone i dogrzewane
– gdy zachodzi taka potrzeba.
Dla tynkarza łatwa budowa to taka, gdy
w pomieszczeniach o dużych powierzchniach
są po cztery kąty, najlepiej proste.
Odwrotnie, ciężko się tynkuje, gdy pomieszczeń
jest dużo, mają skośne, albo
łukowe ściany, są zabudowane, mają słupy
do tynkowania. Na pytanie o rynkowe
stawki tynkowania wnętrz pan Piotr odpowiada,
że koszt metra kwadratowego
zależy właśnie od powierzchni ogółem
i rodzaju pomieszczeń. – Powiem ogólnie,
że zrobienie 1 m2 z towarem kosztuje
kilkadziesiąt złotych.
CORAZ DROŻSZE „ZABAWKI” TYNKARZY
Pan Piotr rozwija temat kosztów. - Pace, łaty i praktycznie wszystkie inne narzędzia trzeba wymieniać, czyli kupować nowe, co 3–4 tysiące metrów kwadratowych. Przy podajniku do suchych zapraw silomat musi być wymieniany olej i filtry powietrza. Przy agregacie natryskującym zaprawę co 3,5–4 tys. m2 dokonujemy wymiany pomp, głowic obrotowych i dysz. Wszystko kosztuje. W firmę tynkarską trzeba też sporo zainwestować. Jest nas czterech i mamy 4 agregaty natryskujące, 2 silomaty z oprzyrządowaniem: węże, sonda, pokrywa, przewody do sondy i do siły. Mamy też oczywiście drabiny, ramy jezdne i rusztowania oraz ławeczki tynkarskie. „Zabawki” tynkarzy wciąż drożeją.
GDZIE SĄ MŁODZI?
Nie byłbym reporterem Głosu PSB, gdybym
przed wyjazdem do Obornik i Wągrowca
nie zajrzał do Barometru zawodów,
którego doroczną edycję, czwartą
z kolei, opublikowano w październiku.
Urząd Pracy w Krakowie, na zlecenie Ministra
Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej
ocenił sytuację w niemal 170 zawodach,
w tym w kilkunastu budowlanych, we
wszystkich 380 powiatach. Z prognozy
autorów raportu dowiadujemy się, że
w powiecie wągrowieckim sytuacja – jeśli
chodzi o murarzy-tynkarzy – w 2019 r.
pogorszy się, zapotrzebowanie na tynkarzy
wzrośnie. Specjaliści tak definiują
obecny stan hasłowo: „niskie wynagrodzenia,
nienormowany czas pracy – często
w delegacji, szara strefa, ograniczenia
zdrowotne, ciężka praca, zatrudnianie
cudzoziemców”. W sąsiednim powiecie
obornickim w ocenie sytuacji znalazłem
dodatkowo: „wysoki średni wiek pracowników
wykwalifikowanych” oraz „brak zainteresowania
kształceniem w zawodzie”.
Rafał Skowroński z Rajbudu nie do końca
zgadza się z twierdzeniem o niskich
zarobkach. – Stawki w tynkarstwie rosną.
Obecnie są wcale niezłe. Natomiast
faktycznie nie ma wśród tynkarzy ludzi
młodych.
Piotr Przybylski stawia kropkę nad i.
– Praca przy tynkach jest brudna i ciężka.
Młodym można obiecywać złote góry,
a i tak nie przyjdą. W firmie Tynki Przybylscy
największa wartość to moi synowie
– Jędrzej i Szymon.
Firma Tynki Przybylscy zaopatruje się w firmie Rajbud od ponad 10 lat. Firma Rajbud Bednarz sp. j. została założona w 1992 roku. Obecnie zatrudnia 45 pracowników. Dysponuje punktami dystrybucji w Obornikach Wielkopolskich i w Wągrowcu. Do Grupy PSB przystąpiła w 2005 r.
Mirosław Ziach